Trzeci, najmłodszy, brat wyruszył na poszukiwanie zaginionych braci. Poszedł zakazaną drogą i także spotkał smoka. Również jemu smok postawił warunek:
– Jeśli nie przewyższysz mnie w śpiewaniu illi albo opowiadaniu bajki, nie oczekuj ode mnie litości!
– Dobrze, opowiem ci bajkę – odpowiedział młodzieniec. Ale umówmy się, że nie będziemy sobie przerywać, dopóki historia się nie skończy. Jeśli któryś z nas wejdzie w słowo drugiemu, ten przegra. Jeżeli wygram ja, oddasz mi moich braci.
Smok zgodził się, a młodszy brat zaczął mówić:
– W zeszłym roku na zamarzniętym morzu pasłem stado koni. Kiedy nasyciły się rosnącą tam zieloną trawą, zechciały się napić wody. Zacząłem więc rąbać siekierą gruby na dziewięć metrów lód, ale nic z tego nie wyszło. Podpaliłem więc siekierę, żeby roztopić lód. Metalowa głowica, która się zapaliła, zrobiła dziurę w lodzie i wpadła do morza, a drewniany trzonek pozostał. Rozejrzałem się, żeby znaleźć coś, do czego mógłbym nabrać wody, ale wokół nie było nic odpowiedniego. Oderwałem wtedy sklepienie swojej czaszki, napełniłem je wodą i napoiłem konie. Wieczorem, gdy zrobiło się chłodniej, wywiozłem konie w niebo, aby spędzić noc w chmurach. Po chwili poczułem, że na mojej głowie nie ma sklepienia czaszki.